Zremisowali we wtorek. Ta strata punktów nie bolała ich jednak długo. Po środowym wieczorze wiedzieli już, że ten jeden punkt był cenną zdobyczą. Tottenham, Arsenal i Manchester City – wszystkie te ekipy zaprzepaściły doskonałą okazję na doskoczenie, lub nawet przeskoczenie (w przypadku Kogutów) ekipy Leicester. Lisy wciąż są więc na szczycie i na 10 kolejek przed końcem to oni są najbliżej mistrzostwa Anglii. No ale nie samym Leicester człowiek żyje. Co jeszcze działo się podczas tej serii gier?
Wypalona rewelacja
To, że Watford nie spisuje się już tak, jak na początku sezonu żadną niespodzianką nie jest. I tak wciąż idzie im lepiej, niż przypuszczano w sierpniu ubiegłego roku. Niespodzianką może być już jednak tak wielki spadek formy czołowego gracza – Odiona Ighalo. Nigeryjczyk nie zdobył bramki już w sześciu ostatnich meczach, a spotkanie z Manchesterem United to już kwintesencja. Raził nieskutecznością, ignorował kolegów z zespołu i podejmował fatalne decyzje. Jedyne, co go jeszcze broni, to pracowitość na boisku i dochodzenie do sytuacji strzeleckich. Jeśli jednak nie zamieni tego na bramki w następnych kolejkach, to presja systematycznie będzie rosnąć i kto wie, może ta znakomita runda w wykonaniu Ighalo zostanie po prostu uznana za przypadek.
Udany rewanż za finał
Na wstępie wyjaśnię – do tego meczu miała powstać analiza taktyczna. Zrezygnowałem jednak z tego pomysłu po 60. minutach gry. Nie było bowiem sensu szczegółowo opisywać spotkania, w którym jedna z drużyn praktycznie nie gra w piłkę. Manuel Pellegrini tłumaczył, że wynikało to ze zmęczenia jego piłkarzy, no ale zaraz zaraz…The Reds również mieli w nogach 120 minut, a mimo to potrafili atakować, walczyć i rozgrywać. Problem nie leżał więc w energii, a w motywacji. A tej podopieczni Kloppa z pewnością mieli więcej. Szczególnie widoczne było to u Milnera, który wręcz tryskał energią, a do swojego sławetnego biegania dołożył jakość, co przełożyło się na bramkę i asystę. To i tak jednak nic przy Lallanie, który przyćmił wszystkich i jestem w stanie zaryzykować stwierdzeniem, że był to jeden z jego najlepszych meczów w karierze (wliczając w to popisy w Southamptonie).
Przyszła kryska na matyska
Do tej pory tej sztuki dokonały tylko Manchester United, Leicester i Newcastle. Teraz do tej stawki dorzucić możemy West Ham. Jest to czwarta ekipa, która pokonała Tottenham. Pierwszy jednak raz Koguty były tak zdeklasowane. Choć po statystykach i skrócie meczu można by stwierdzić, że było to wyrównane spotkanie, to tak naprawdę podopieczni Slavena Bilicia kontrolowali przebieg meczu i w pełni zasłużenie zgarnęli komplet punktów. Po takim zwycięstwie pytano menedżera Młotów o szanse na top4. Chorwat odpowiadał ostrożnie, że o tym nie myśli, ale skoro ten sezon jest już taki zwariowany, to czemu by nie powalczyć o Ligę Mistrzów?